Data urodzenia: 1964-06-23
Data śmierci: 2019-09-08
Adres cmentarza: Bielsko-Biała
Izabela Kostrzyba. Imię i nazwisko na kamiennej płycie. Ale przecież Ciocia zasługuje na coś więcej, zasługuje na to, żeby ludzie pamiętali ją jako ciepłą, oddaną, życzliwą całemu światu kobietę. Dlatego zdecydowałam się napisać i umieścić tu wspomnienie o Niej.
Ciocia Iza urodziła się w czasach pokoju, nie ma więc w życiorysie mrożących krew historii, jakie można znaleźć w życiorysach osób starszych od Niej. Była zwykłą nastolatką w czasach przemian ustrojowych, nie ma więc w życiorysie historyjek o zmaganiach z komuną. Nic nie wynalazła, nie zdobyła w żadnej dziedzinie nagrody. Nie szefowała żadnym organizacjom. Była zwyczajną Izą. Ale tym bardziej chcę ją upamiętnić, bo zwyczajna - nie znaczy nudna. Kochała podróże. Kiedy otworzono granice, jako jedna z pierwszych wyrwała się zobaczyć inne kraje. Ufała ludziom i podróżowała autostopem, bo skąd było brać pieniądze na podróże? I nikt nigdy tego zaufania nie zawiódł, kierowcy raczej służyli pomocą zboczywszy nieco z trasy by wysadzić uśmiechniętą turystkę bliżej kempingu. W plecaku zawsze miała aparat. Robiła zdjęcia – jak mawiała – z dwóch powodów : raz, żeby pokazać innym piękne zakątki świata, a dwa : żeby na starość przypomnieć sobie, gdzież to nie bywała za młodu. Niestety, tej starości nie doczekała ... Oprócz podróżowania uwielbiała dzieci i zwierzęta. Chociaż nie wszystkie, bez przesady, pająków bała się panicznie! Ale zawsze na parapetach miała wysypany pokarm dla ptaków, w piwnicy na stałe było uchylone okienko dla bezdomnych kotów, rozwieszała hotele dla owadów na zimę. Gorącymi łzami oblewała każdy opis ludzkiego nieszczęścia, była bardzo empatyczna, w miarę możliwości brała udział w różnych akcjach charytatywnych szczerze żałując, że nie może pomóc wszystkim. Idealistka : sama będąc uczciwą oczekiwała, że wszyscy inni też tacy będą. A że nie zawsze byli … cóż. Gdzie ja w tym wszystkim jestem? Jak już wspomniałam, kochała dzieci. Bolała ją ich krzywda. Wiec, mimo że już miała własne dzieci, stworzyła mi dom zastępczy. Zabrała do siebie czyjeś dziecko i dała mu to, czego biologiczni rodzice nawet nie starali mu się dać : miłość, uwagę, możliwość poznawania świata od jego jaśniejszej strony. Czy miała wady? Jasne że tak. Była człowiekiem z krwi i kości, nie chodzącą laurką. Ale, w ostatecznym bilansie, jej wady i słabości nie miały znaczenia. Była po prostu dobrym człowiekiem. I o tym chciałam napisać.
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
~ ks. Jan Twardowski
Wspomnienie to napisałam z perspektywy kochającej córki, mam nadzieje, że ci, którzy je przeczytają, poczują do mamy choć ułemek sympatii, którą ja czułam do niej. Iza zostawiła po sobie na tym świecie ogrom miłości i dobrych wspomnień do których nie sposób nie wracać i wiem, że nie jednej osobie na jej wspomnienie napływa do oka łza wzruszenia.
Najchętniej roztyłaby wszystkie koty w okolicy, typowa Iza
Będzie mi Ciebie brakowało, mamo
To wszystko prawda, ale bywała charakterna, nie raz sprzeczałyśmy się o zabawki, albo czyja sukienka jest ładniejsza hahah
Iza odmieniła moje życie w momencie, w którym ją poznałem. Wyciągnęła mnie ze złego towarzystwa i pomogła wyjść na prostą. Złota kobieta.